Stara (stary?) totalnie się zgadzam z tą myślą papieża, to jest clue mojego problemu. Najpierw za duże wymagania i zero działania, później dużo działania, ale weszło na destrukcyjny poziom. Do tego stopnia że zniszczyłam sobie ciało na całe życie. I przez to, że gdy cały mój świat (który sama zbudowałam) się zawalił, nie dostałam żadnego konstruktywnego wsparcia tylko wręcz mama była dumna, że w końcu przestałam wstawać rano- przez to tak trudno mi się podnieść. Głupio z mojej strony, że obwiniam rodziców, powinnam być silniejsza. Ale tak długo byłam silna, z perspektywy widzę że naprawdę kiedyś byłam kurwa mocarzem. Mam nadzieję że gdzieś tam w środku nadal jestem, ale i tak zmarnowane życie, bo zniszczyłam sobie ciało i zdrowie. Może jak się wyprowadzę i nie będę miała ich dookoła siebie uda mi się na nowo wyjść z tych uzależnień. Tylko najpierw muszę znaleźć pracę, ze zniszczonym kręgosłupem możliwość są ograniczone. Szukam stażu w jakiejś firmie. Teraz jestem 3% tak silna i zdeterminowana jak byłam. I appreciate reading praise o tym że chociaż się staram. Ale jest ciężko. I co. I nic. Sama muszę to ogarnąć. Znowu. Najgorsze jest to że znowu. I tym razem jest milion razy trudniej. Ale będę silniejsza będzie znowu 100%. (Chociaż się boję że to tylko takie głupie pocieszanie się w podobie do 'od jutra zaczynam x' no i wiadomo że nie zaczynasz. Ale chuj tam ze mną wie. Jak się uwolniłam od uzależnień to rodzina mnie zostawiła, znajomi mnie zostawili i dostałam obsesji na punkcie głodzenia się i ruszania non stop. Bałam się usiąść, bo dostanę zawału serca albo będę gruba. Podnosiłam zbyt ciężkie ciężary w obawie przed roztyciem się albo cukrzycą. No i to mocno przez problemy w domu, ale nie chcę ich używać jako wymówki.) Także na 99% będzie lepiej, ogarnę uzależnienia. Będę używać tylko cegły i komputera. I jeść tylko wcześniej przygotowane posiłki. Ale muszę to faktycznie zacząć robić i nie przestawać od razu. No i też nie popaść w obsesję znowu...... Najgorsze jest zero pomocy i zrozumienia w kwestii BED od polskich terapeutów. Wszyscy traktują to jakby to nie było wielkim problemem. Podczas gdy ja kradnę, zapycham się losowym żarciem do rozpuku, wypadają mi włosy, żołądek powoli wrzodzieje i z dnia na dzień zbliżam się do śmierci w wielkim bólu. Nie tak wyobrażałam sobie życie that's for sure. Tęsknię za satysfakcją jaka płynie z bycia wolnym od uzależnienia. Chociaż pamiętam też ból, bo rodzice się ze mnie nabijali i nie traktowali uzależnienia od telefonu i jedzenia poważnie. Smutek, że nikt mnie wtedy nie docenił, a znajomi uważali za freaka, bo nie używałam telefonu. Do d00py z takimi znajomymi, ale wtedy nie sądziłam że mogę mieć innych. Eh. No zjebałam coś co mogło być dobrym życiem. Z jednej strony sama to zorbiłam. A z drugiej moje środowisko mnie zmusiło. Chociaż walczyłam. Jezu ale esej. I do tego angsty. Nie wiem czy to jest w 100% to co się wydarzyło, pamięć płata figle plus to tylko moja perspektywa. Chcę się wyprowadzić i chcę wyjebać telefon